Telewizor Roku. LG OLED evo C2 to okno na świat

Zacznijmy od tego, jak ten telewizor wygląda. Wielka tafla ekranu wygląda, jakby nie miała żadnego obramowania. Metalowe ramki obramowanie o grubości zaledwie kilku milimetrów zupełnie znikają wobec rozmiarów całego urządzenia. Nie da się ukryć, że robi to bardzo dobre wrażenie. Z ekranem dobrze komponuje się usytuowana centralnie podstawa z jasnego, szczotkowanego aluminium. Jest niewielka, dzięki czemu nie ma problemu z umieszczeniem telewizora nawet na wąskiej szafce, ale wygląda bardzo elegancko, no i zapewnia pełną stabilność.

Autor: Konstanty Młynarczyk | 06.03.2023

Technologia OLED, dzięki eliminacji warstw podświetlenia oraz filtrów, pozwala konstruować niesamowicie cienkie telewizory i OLED evo C2 jest tego doskonałym przykładem. Gdyby nie wyraźnie grubsza część obudowy, w której ukryta jest elektronika sterująca całością, ustawiony profilem byłby niemal niewidoczny.

Jeśli ktoś zdecyduje się postawić telewizor inaczej, niż tuż przy ścianie, będzie mógł docenić też wygląd tylnej ścianki urządzenia. Plecy obudowy ekranu są pokryte delikatnym wzorem, dzięki czemu prezentują się zdecydowanie bardziej elegancko, niż gdyby był to jednolity kolor. Starannie zaprojektowano też obudowę skrywającą całą logikę telewizora. Nie to, żeby budziła zachwyt - ale nie wygląda ani źle, ani nawet nijako, co jest najszczodrzejszym określeniem, jakim można opisać tył większości telewizorów.

Źródło: Licencjodawca

Zestaw złącz zapewnia możliwość podłączenia w zasadzie wszystkiego, co by się mogło chcieć podłączyć - są cztery gniazda HDMI 2.1 (obsługujące pełną szybkość tego interfejsu!), trzy porty USB, optyczne wyjście audio, złącze antenowe a także slot Common Interface. Połączenie z siecią może zapewnić zarówno sieć WiFi, jak i gniazdo Ethernet. Pewną niekonsekwencją ze strony projektantów LG jest brak zastosowania jakiegoś organizera pozwalającego uporządkować, a najlepiej także ukryć wszystkie kable. Zwisające przewody zupełnie nie przystają do przemyślane go wyglądu tego telewizora.
To, co widać

Jak piękny by nie był sam telewizor, nie kupuje się go po to, żeby na niego patrzeć, tylko żeby go używać. Czyli… patrzeć na niego. No dobrze, tak naprawdę, to nie patrzymy na telewizor, ale na wyświetlany na jego ekranie obraz. I właśnie jakość wyświetlanego obrazu jest najważniejszą zaletą LG OLED evo C2. Jak sama nazwa wskazuje, zastosowano tu matrycę organicznych diod emitujących światło - technologię, w której światło jest generowane przez poszczególne piksele, a nie pochodzi z podświetlenia, przebijającego się potem przez ciekłokrystaliczne filtry, dzięki czemu obraz chwili nie ma sobie równych pod względem poziomu kontrastu i kolorów. Również z samej nazwy widać, że w tym telewizorze zastosowano matrycę evo, czyli OLED EX, charakteryzującą się jeszcze lepszymi parametrami, niż wcześniejsze modele. Potwierdzają to nasze testy, które wykazały doskonały poziom odwzorowania kolorów i oczywiście wspaniały kontrast.

Źródło: Licencjodawca

LG chwali się drugim kluczowym elementem odpowiedzialnym za jakość obrazu, czyli procesorem alfa 9 piątej generacji, w którym obróbkę danych wspomaga sztuczna inteligencja, a dokładniej, wykorzystanie uczenia głębokiego. Dzięki tej technologii możliwe jest upscale'owanie obrazu o niższej jakości do rozdzielczości 4K, zaawansowane funkcje takie jak różnicowanie sposobu wyświetlania obiektów i ludzi działające z wykorzystaniem rozpoznawania obrazu i inteligentnego zrozumienia kompozycji sceny, Dynamic Tone Mapping, jeszcze poprawiające kontrast czy upłynnianie ruchu poprzez dodawanie pośrednich klatek.
Nie tylko telewizja

Ręka do góry, kto używa telewizora tylko do oglądania telewizji. No właśnie. Chociaż telewizor - większy lub mniejszy - musi być w niemal każdym mieszkaniu, bywa, że nawet nie jest podłączony do źródła sygnału telewizyjnego. Także i LG OLED evo C2 może radzić sobie doskonale bez telewizji. Zastosowany w nim system Smart TV to webOS, będący autorskim systemem LG. To oczywiście kwestia subiektywna, ale uważam, że jest zdecydowanie bardziej funkcjonalny i ma dużo większe możliwości, niż Google TV, stosowany przez większość firm. Dużym plusem jest tu na przykład pełna obsługa głosowa, która działa bez problemu z językiem polskim. I nie jest to tylko rozpoznawanie komend o konkretnej składni, ale podobnie jak w przypadku Asystenta Google czy Alexy, inteligentna interpretacja języka naturalnego. Przyznam, że byłem zaskoczony skutecznością działania tej technologii - w zakresie tego, czego można chcieć od telewizora, radziła sobie bardzo dobrze.

Źródło: Licencjodawca

Dużą przyjemność podczas testów sprawiło nam używanie pilota, który działa jak magiczna różdżka, pozwalając operować wyświetlanym na telewizorze kursorem, co niesamowicie zwiększa wygodę użytkowania smart TV.

LG OLED evo C2 bardzo dobrze radzi sobie też jako ekran do grania. Sprawdziliśmy go w połączeniu z konsolą nowej generacji oraz z pecetem i w obu przypadkach efekty były świetne. Matryca telewizora obsługuje Dolby Vision Gaming, czas reakcji 0,1 ms, odświeżanie 120 Hz przy rozdzielczości 4K, VRR, a także zarówno technologię G-Sync Nvidii, jak i FreeSync Premium od AMD. Szczególnie spodobało mi się, że na pokładzie jest klient usługi Nvidia GeForce Now, pozwalającej na streamowanie gier z chmury. Nie trzeba mieć konsoli ani komputera, żeby móc pograć na telewizorze w najlepsze dostępne tytuły!

iRobot Roomba Combo J7+ to bez wątpienia AGD Roku. Tego potrzebuje każdy

Kiedy zastanawiam się nad tym, jaki powinien być odkurzacz autonomiczny, do głowy przychodzą mi trzy rzeczy: powinien działać dyskretnie, skutecznie i bezobsługowo. I jak wykazały nasze testy, taki właśnie jest iRobot Roomba Combo j7+.

Autor: Konstanty Młynarczyk | 06.03.2023

Od strony konstrukcyjnej to klasyczna Roomba - płaski, okrągły robot, którego wygląd znają wszyscy. Combo J7+ jest wykonany z solidnego tworzywa o matowym wykończeniu, które nie łapie łatwo odcisków palców i na którym nie widać zabrudzeń. Osobiście wolę też czerń od bieli, zarówno dlatego, że lepiej maskuje otarcia czy zabrudzenia, jak i ze względu na to, że mniej rzuca się w oczy - a miało być przecież dyskretnie. Kupując Combo J7+ trzeba przewidzieć miejsce na większą niż w przeciętnym robocie stację dokującą. Mimo, że oprócz zasilacza mieści w sobie też automatyczny system opróżniania zbiornika odkurzacza, oraz pojemnik na kurz, wciąż pozostaje mniejsza, niż w wielu konkurencyjnych konstrukcjach z podobnymi funkcjami.

Nie każdy błądzi, kto wędruje

Wielką zaletą tego odkurzacza jest bardzo sprawne poruszanie się po mieszkaniu. Na pokładzie znajduje się zestaw czujników, które dostarczają danych wejściowych do zaawansowanego systemu nawigacyjnego wspartego elementami sztucznej inteligencji, a dokładniej, rozpoznawania obrazów. Dzięki wbudowanej kamerze Roomba sprawnie rozpoznaje kilkadziesiąt (producent pisze o 80) rodzajów różnych obiektów i omija je. W naszych testach nie wystawiliśmy co prawda odkurzacza na próbę wykrycia, rozpoznania i ominięcia zwierzęcych nieczystości - jak na złość zwierzaki są świetnie wychowane i załatwiają swoje potrzeby tam, gdzie należy - ale typowe przeszkody takie jak kable od zasilaczy i ładowarek, porzucone zabawki czy ubrania nie stanowiły dla Roomby wyzwania. Bardzo doceniam też fakt, że po natknięciu się na obiekt, którego nie potrafił zidentyfikować (a była to psia zabawka o dość fantazyjnym kształcie), robot wysłał jego zdjęcie do aplikacji w telefonie, dzięki czemu mogłem zdecydować, co z tym znaleziskiem zrobić.
Spokojowi ducha właścicieli domów czy mieszkań z więcej, niż jednym poziomem sprzyja fakt, że odkurzacz jest wyposażony też w skuteczny czujnik uskoków, który wykrywa krawędzie i zatrzymuje oraz wycofuje Roombę, zanim ta spadnie.

Źródło: Licencjodawca

Rumba Combo j7+ tworzy mapy pomieszczeń, które ma sprzątać, a dzięki aplikacji mobilnej można dokonywać na tych mapach odpowiednich korekt, zaznaczać obszary bez dostępu czy ustawiać konkretne zadania. Także z poziomu aplikacji można zaprogramować godziny sprzątania, ustawiając je tak, żeby wypadały na czas naszej nieobecności w domu, wybrać rodzaj czyszczenia, ilość dozowanych środków czystości czy liczbę przejazdów. W połączeniu ze sprawnym nawigowaniem po zmapowanych pomieszczeniach oraz zaawansowanym wykrywaniem i omijaniem przedmiotów, które mogą się pojawić na podłodze niespodziewanie, daje to razem efekt robota-nindża, który robi swoje, pozostając niewidzialnym. Nie utyka nigdzie, nie musisz go ratować z opresji. Nie widzisz go, nie słyszysz. A jednak zawsze podłoga jest wysprzątana! Co więcej, dzięki pojemnej stacji dokującej, do której odkurzacz opróżnia swój pojemnik, możesz zapomnieć też o tej kwestii. No, przynajmniej na jakiś czas. Producent podaje tu jako wartość referencyjną 60 dni bez opróżniania zbiornika stacji dokującej - nasze testy nie trwały tak długo, ale sądząc po tempie zapełniania, uzyskalibyśmy trochę gorszy wynik. Prawdopodobnie miała na to wpływ obecność dwóch zwierzaków w domu.

Elementem, który zwrócił moją uwagę, jest też naprawdę duża skuteczność sprzątania robota. Roomba Combo j7+ ma dwie szczotki - czy może raczej, wałki - z tworzywa, ukształtowane w taki sposób, że naprawdę świetnie radzą sobie z włosami i sierścią, co bardzo doceniam. Jeszcze bardziej doceniam fakt, że system ssący tego odkurzacza wydaje się być dużo silniejszy, niż w przypadku innych tego rodzaju urządzeń, a to skutkuje naprawdę skutecznym zbieraniem kurzu, pyłu i drobnych zanieczyszczeń.

Mokra robota bez zostawiania śladów

Póki co Roomba Combo j7+ wygląda na bardzo skuteczny, dobrze zaprojektowany i wykonany autonomiczny odkurzacz, lepszy od większości konkurentów pod wieloma względami, ale nie odstający od nich dramatycznie pod względem możliwości. Pora zmienić ten obraz. iRobot wyposażył swoje urządzenie w funkcję mopowania - to właśnie z jej powodu w nazwie pojawia się słowo "combo" - dzięki której możliwe jest, oprócz odkurzania, także przecieranie podłogi na mokro. Jednak prawdziwym hitem i powodem, dla którego Roomba Combo j7+ otrzymuje od nas nagrodę, jako AGD Roku jest w pełni automatyczny i bardzo skuteczny system… niemoczenia dywanów. Robot potrafi rozpoznać, po jakiej powierzchni się porusza i do jakiej zbliża, i kiedy wykryje dywan, unosi mopa wysoko, na kilkanaście centymetrów do góry, kontynuując pracę w bezpieczny sposób. To naprawdę ogromny plus, bo w przypadku większości mopujących konkurentów konieczna jest interwencja człowieka i ręczny demontaż mopa, a w przypadku tych nielicznych modeli, które potrafią go podnieść, wszystkie robią to na zaledwie około centymetr. Przy wielu dywanach to po prostu za mało i kończy się mokrymi plamami.

Źródło: Licencjodawca

Sprawą, która zdecydowanie wymaga jeszcze poprawy, jest natomiast kwestia uzupełniania wody. Podczas intensywnego mopowania, szczególnie jeśli ustawi się wysokie dozowanie środków czystości oraz mycie na dwa przejazdy, Roomba bardzo szybko opróżnia wbudowany zbiornik wody. Problem polega na tym, że nie potrafi go sama napełnić, na przykład w stacji dokującej - konieczna jest interwencja użytkownika, który musi wyjąć pojemnik i uzupełnić go ręcznie.

ASUS Zenbook 17 Fold OLED został Laptopem Biznesowym Roku. Tak wygląda przyszłość

Notebooki, laptopy — jak by ich nie nazywać, komputery przenośne nie zmieniły się za bardzo przez cały czas swojego istnienia. Oczywiście, stały się nieporównanie wydajniejsze, mają dużo większe ekrany o bardzo wysokiej rozdzielczości, działają na bateriach przez kilkanaście godzin i w stosunku do swoich możliwości stały się lekkie jak piórko i smukłe jak talia osy. Ale ich konstrukcja pozostała praktycznie identyczna: podnosisz klapę, w której ukryty jest ekran, a pod nią, w podstawie komputera znajduje się klawiatura i urządzenie wskazujące, za pomocą których pracujesz.

Autor: Konstanty Młynarczyk | 06.03.2023

Starając się wyróżnić i zdobyć przewagę na rynku liczne firmy starały się wymyślić laptopa na skutku. Żadna spośród całkiem licznych prób wyjścia poza ten schemat nie zakończyła się sukcesem. Dlaczego? Wygląda na to, że po prostu taki układ konstrukcyjny jest optymalny. A przynajmniej, nie pojawiły się składane ekrany, a z nimi, Asus Zenbook 17 Fold OLED.

Trzeba zacząć od tego, czym w ogóle jest Zenbook 17 Fold OLED. To... Coś zupełnie nowego. To tablet. To notebook. To komputer All-in-One. Dzięki zastosowaniu składanego ekranu możliwe stało się skonstruowanie komputera, który z powodzeniem może być używany w rolach i sytuacjach, wymagających do tej pory trzech różnych urządzeń. Jednak uniwersalność to broń obosieczna, bo sprzęt, który stara się móc robić wszystko, często niczego nie robi dobrze, nie oferując żadnej wartości dodanej. I tu właśnie leży sedno sukcesu Asusa. Zenbook 17 Fold nie jest tak wygodnym notebookiem, ani komputerem All-in-One o takich funkcjach, jak wyspecjalizowani konkurenci, ale wciąż jest w tych rolach bardzo dobry, a oprócz tego daje użytkownikowi wiele możliwości, których nie znajdzie nigdzie indziej. Na przykład, absolutnie niepowtarzalną wygodę czytania e-gazet czy komiksów na ekranie wielkości papierowej gazety, czy albumu komiksowego, czy możliwość noszenia komputera AiO wszędzie, gdzie zapragniesz i używania bez podłączenia do zasilania.

Źródło: Licencjodawca

Tu się zgina…

Pora powiedzieć o definiującym elemencie tego komputera, czyli jego ogromnym, przepięknym i składanym ekranie. Wyświetlacz wykonany w technologii OLED, czym Asus nie omieszkuje pochwalić się już w nazwie, i ma ponad 17 cali długości przekątnej. Jest cudownie jasny, kontrastowy i soczysty, a kolory aż wibrują. Jego unikalną cechą jest proporcja boków, jaką wybrał producent, a która wynosi 4:3, czyniąc go mocno zbliżonym do kartki papieru. Porównując dwa ekrany o tej samej długości przekątnej, ale różnych proporcjach boków łatwo zauważyć, że ten bardziej podobny do kwadratu ma wyraźnie większą powierzchnię. Dlatego właśnie mierzący 17,3" wyświetlacz Zenbooka Fold jest w praktyce dużo większy, niż by można się było spodziewać, patrząc tylko na jego przekątną. Siadając przed nim, ma się poczucie pracy z monitorem co najmniej 21", a fakt, że ekran jest dużo "wyższy", niż typowe wyświetlacze notebooków czyni go idealnym do przeglądania stron WWW, pracy z dokumentami czy czytania dowolnych treści ułożonych w formie streamu tak, jak na przykład na Facebooku.

Co bardzo fajne, kiedy do w formie notebooka składa się Folda na pół, aktywny wyświetlacz ma co prawda przekątną "tylko" 12,5", ale proporcje jego boków wynoszą aż 3:2, więc tak naprawdę dostajemy do dyspozycji powierzchnię większą, niż w panoramicznych laptopach 13". W złożonej formie swoje supermoce pokazuje łącząca się z komputerem przez Bluetooth klawiatura. Podczas gdy w trakcie używania Zenbooka Fold w roli AiO leżała sobie gdzieś przed nim na stole, teraz "przykleja" się do dolnej części obudowy za pomocą magnesów, zasłaniając dolną połówkę ekranu i sprawiając, że tak powstały komputer funkcjonuje zupełnie tak, jak zwykły laptop. Podczas naszych testów nie zdarzyło się, żeby klawiatura odpięła się i spadła - przynajmniej dopóki nie zaczęliśmy odwracać urządzenia do góry nogami…

Źródło: Licencjodawca

Wielofunkcyjnie i wygodnie

Elementem, który bardzo wpływa na wrażenia z użytkowania Zenbooka Fold jest zdolność oprogramowania do płynnego przechodzenia między różnymi trybami pracy komputera. Zmieniając go z AiO w notebooka nie chcę ręcznie dostosowywać systemu do działania z klawiaturą fizyczną i połową dotychczasowego ekranu, w dodatku obróconą o 90 stopni. Nie chcę też czekać, aż do automatyki dotrze, co chcę zrobić. I na szczęście, nie muszę. Wystarczy zgiąć ekran i położyć klawiaturę na obudowie, a komputer naprawdę błyskawicznie jest gotów do działania w nowej konfiguracji.

W środku Asusa Zenbook 17 Fold siedzi procesor Core i7 dwunastej generacji w mobilnej wersji U z grafiką Iris Xe oraz 16 GB pamięci RAM, a do dyspozycji użytkownika jest dysk SSD o pojemności 1 TB. Liczba i różnorodność złącz nie rozpieszcza - komputer ma tylko dwa gniazda USB-C, a w dodatku jedno z nich często zostaje zajęte przez ładowarkę. Na plus natomiast należy powiedzieć, że oba obsługują interfejs Thunderbolt 4, więc łatwo podpiąć stację dokującą z czymkolwiek.

Przyszłościowy koncept Zenbooka 17 Fold nie byłby możliwy bez pójścia na pewne kompromisy. Chociaż rozłożony komputer jest przyjemnie cienki, po złożeniu grubość rośnie ponad dwukrotnie, ponieważ projektanci zostawili przy zawiasie trochę wolnej przestrzeni pomiędzy połówkami urządzenia. Dużo krótszy, niż by się chciało, jest też czas pracy na baterii, wynoszący w tej chwili około 5-6 godzin przy oszczędnym używaniu. Wreszcie cena sięgająca niemal 17 tysięcy złotych czyni go nieosiągalnym dla większości z nas. Mimo to, Asus Zenbook 17 Fold OLED to urządzenie prawdziwie przełomowe, już dziś pokazujące, jak będą wyglądały komputery, których wszyscy będziemy używać za 3-4 lata.

uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij